Pokój numer 1; Shizuo Heiwajima

Zaśmiał się cicho.
- Nie za dobrze ci?

- Aż zaaa dobrze. - mruknął.

Prychnął pod nosem, rozbawiony.
- Ciekawe czy można dojść od samego przytulania się... ( Trolololo XD)

- Shizu-chaan. Głupoty pierdolisz. - zaśmiał się.

- Zastanawiam się tylko nad sensem świata i istnienia.
Wyszczerzył się głupio.

- Raczej nad tym, jak najszybciej dojść. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Jak się szybko dochodzi, nie ma przyjemności.
Śmiech.

- Zamierzasz snuć nad tym refleksje cały dzień? - wstał. - Ja cie muszę na moment opuścić, potrzeby fizjologiczne wzywają - westchnął.

- Nie... Tylko jakieś... 20 h?
Wstał powoli, przeciągając się. Podszedł do okna, otworzył je i zapalił papierosa.
- Idź.

- To prawie cały dzień. Puknij się w czółko, Shizu-chan. - zaśmiał się, puszczając mu oczko, po czym wyszedł, kierując się w stronę łazienki.

Warknął coś niezrozumiale, wychylając się lekko przez okno i patrząc na dziedziniec.

Wrócił do pokoju, pogwizdując i zaszedł Shizuo od tyłu, po czym go przytulił.

Zamruczał z zadowoleniem. Obrócił się i objął go, cmokając w czoło.
- Jesteś mokry.

- A ty spostrzegawczy. - zaśmiał się. - Co w tym dziwnego? Byłem pod prysznicem.

Powąchał jego włosy, marszcząc lekko nos.
- Śmierdzisz. ( Jaki komplement C: )

- No dzięki. - mruknął, odsuwając się od niego.
[zajebisty XDD]

- Nie obrażaj się.
Przewrócił oczami, po czym uśmiechnął się, czochrając go.
- Żartowałem.

- Jestem bardzo wrażliwy. - pociągnął nosem, wbijając wzrok w podłogę, jednak na jego wargach błąkał się ledwo dostrzegalny uśmiech.

- Nie wątpię.
Ponownie go do siebie przyciągnął i pocałował.
- Przepraszam?

Odwzajemnił pocałunek.
- Przeprosiny przyjęte. - na jego twarzy pojawił się nieodłączny zaciesz.

Odetchnął z ulgą i oparł się o parapet.
- Troche głupio, że tylko my w tym akademiku żyjemy.

- Spokojnie. Jak Grundzia ruszy dupę to od razu zrobi się weselej. No i Saki. Poza tym na pewno ktoś jeszcze się tu niedługo wklei, sam zobaczysz.

Westchnął cicho.
- Miejmy taką nadzieję.

- Nie panikuj, Shizu-chaan.

- ... Nie było żadnych ciastek, więc kupiłem zaprawę murarską C:
Zaczął rechotać jak idiota.